Dla Polaków we Lwowie, tak zresztą jak i w Przemyślu, listopad kojarzy się z pamięcią nie tylko o swoich najbliższych zmarłych, ale może przede wszystkim z pamięcią o bohaterskiej młodzieży polskiej, która chwyciła za broń i nie wahała się oddać życia za polskość swojego miasta.
Przypomnijmy: od początku listopada 1918 roku, wobec braku w mieście oddziałów Wojska Polskiego, do walki z Ukraińską Armią Halicką, która podstępnie opanowała miasto, stanęło około 6 tysięcy Lwowian. Niespełna połowa z nich nie przekroczyła 25 lat, w tym prawie jedną czwartą stanowili uczniowie szkół powszechnych i studenci. Wśród poległych w walce znalazło się 76 studentów i 120 uczniów, w tym ponad 70 harcerzy.
O tym, jak dzisiejsi lwowscy Polacy obchodzą listopadowe święta i rocznice, mówi Krystyna Adamska, znana już nam przewodniczka turystyczna, która zarazem kieruje Harcerstwem Polskim we Lwowie i na Ukrainie.
Wśród grobów na Cmentarzu Obrońców Lwowa spotkać można nazwiska nie tylko rdzennych Polaków, ale także i tych polskich bohaterów, którzy - wywodząc się z innych nacji - tak bardzo pokochali Polskę, że jako ochotnicy walczyli o Jej odzyskanie i oddali za Nią życie. Jednym z nich był polski Ormianin, wybitny artysta malarz - Kajetan Stefanowicz.
Pod koniec II Wojny Światowej walczył o polskość Lwowa rodowity Lwowianin, któremu - podobnie jak i wielu Jego kolegom - całe swoje dorosłe życie przyszło spędzić poza ukochanym miastem. Z Bolesławem Opałkiem, niezapomnianym prezesem rzeszowskiego Oddziału Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich, miałem zaszczyt rozmawiać jedenaście lat temu w jego mieszkaniu w Rzeszowie.
Tak jak Orlęta Lwowskie walczyły ponad 100 lat temu o polskość Lwowa, tak wielu ich młodszych Rodaków całe swoje życie poświęcało krzewieniu polskiej kultury w nie-polskim już, bo powojennym, Lwowie. Jednym z nich jest lwowianin z dziada pradziada, od młodzieńczych lat krzewiący polską kulturę w swoim rodzinnym mieście, legendarny dyrektor i aktor Teatru Polskiego we Lwowie, Zbigniew Chrzanowski. Mimo podeszłego wieku wciąż z ogromną energią kieruje swoim lwowskim zespołem teatralnym, i choć za sprawą przypadku przed wieloma laty osiadł w Polsce, to tak naprawdę żyje – można powiedzieć – pomiędzy swoim mieszkaniem w Przemyślu a salą Teatru Polskiego we Lwowie.
Autor: Jacek Borzęcki