EWELINA ŁOPUSZAŃSKA
Poetka, animatorka kultury, laureatka licznych konkursów poetyckich. |
O wielkiej miłości prowadzącej do zbrodni
wciąga mnie czasem dawny świat
otrząsnąć się nie mogę:
automobilem ruszał chwat,
ladys paliły papierosy w eleganckich tutkach
a gentlemans pijali gin w szklaneczkach
z rżniętego szkła;
panienki miały loczki trzy, czoło jasne i w oku błysk
a do herbaty stawiano im w srebrnych miseczkach
konfitury morelowe;
a panna Mo i mister George nie znali się zbyt długo
tańczyli shimmy i charlestona,
a miłość ta i w oczach błysk to nie był żaden tombak;
ten mister George rodzinę miał, gdzieś na wsi
wśród wrzosowisk;
w parku stał dwór, w nim ciotek trzy i wujaszek utracjusz
kuzynki minki stroiły rybie
siostrzeniec stryja powrócił z wojny,
poobijany, no i gej;
przyjęcie było na sto dwa, bażanty, dziki, wina, sosy
desery z lodów płonących i tort
a do herbaty morelkowych konfitur odrobinka;
tańce nastały tango i shimmy, walc i one- step
Mo tańczy tylko z Georgiem- ręka jej drży i serce drży
a usta od pocałunków gorące
lecz obowiązywał ich bon ton i każdy sztywny był jak kij
miłość ta i w oczach błysk to nie był żaden tombak;
to mógł być strzał
ten nagły błysk
i cisza jak w świątyni
wszyscy wstali jak jeden mąż, oprócz mistera Georga
och jaki krzyk podniosła Mo w histerii cała zbrzydła
na szczęście gość, detektyw Poirot z miejsca rozpoczął
śledztwo
romans, pretensje, tajemnic sto, nienawiść w zalążku,
Poirot poświęcił doby trzy na rozwikłanie wątku
mordercę poznał był od razu, bez gustu to był człek,
tombaku nie odróżnił on zrazu od złotych łez;
na koniec ktoś policję wezwał
pogrzeb się odbył, i czas przeminął
lecz panna Mo nie je do dziś konfitur morelowych;
Płomienie serca
/Stefanowi/
a ty jesteś drzewem;
zasilasz się zieloną krwią z chmur;
żyjąc w bezczasie, rodząc kwiaty
dzieci wiosennej tęsknoty
czekasz bez poczucia straty;
owoce pojawią się,
gdy serce stanie w płomieniach
ale ty jesteś drzewem;
korzeni krwią żywisz raki
w ich pustelniach;
bez korzeni ptaki zabierają
twoje marzenia, odlatując do krajów
wysmukłych wieżyc i błyszczących dachów,
o twoich ramionach marzą księżyce
wplątując się nocami we włosy
rude wiewiórki spacerując
alejami wyżłobionymi w korze
podpalają zieleń
i wybuchasz feerią czerwonobrązów
siwiejących od uderzeń zimna,
budzę cię pocałunkami wiatru
i przytulam pień do policzka
bo ty jesteś drzewem...
Poezja
oto ja, która piszę
InKa;
z rozdartym umysłem
do żywego mięsa,
startego pilnikiem liryki,
wzburzona do nieprzytomności,
z duszą na ramieniu;
opatulam się watą słówek,
porozrywane miejsca
poduszkami sympatii,
po wstrząsie
delikatny masaż umysłu;
opiekuj się mną, otulaj puchem,
obwijaj akceptacją, uznaniem, sercem
oto ja, która zapisuję
InKa;