KOBIETA
Magdalena Podobińska
kobieta troskliwa
tkwi w ramie okna
jak na olejnym obrazie
z sercem rozpłaszczonym na szybie
uniesioną ręką żegna i wita
pachnie miłością
jest wiosną, latem, jesienną i zimą
jej wewnętrzny wzrok
przeszywa noc
czuwa, by na czas zasunąć kotary
nim naciągną duszące kłęby myśli
i horda ujadających wilków
wbija palce w zimne szkło
ryczy, jak lwica strzeżąca swego stada
nieraz nocą słona rzeka wsiąka
bezdźwięcznie w poduszkę
by rano mogli suchą nogą
przejść na drugi brzeg
a ona jak gdyby nigdy nic
przetrze zaparowane szyby
ustawi na parapecie doniczki
w których zakiełkują zieleń i tęcza
wpuści do środka pszeniczne słońce
pierzastą, cukrową watę marzeń
śmiech skowronków i podmuch nadziei
dźwięcznym głosem zanuci pieśń
jest nocą i dniem
pośrednikiem między niebem a ziemią
czujnym okiem ogarnia dom
gasi zbyt wielki płomień
otula kocem słów wszelki chłód
złotą nitką ceruje smutki
chochlą nakłada na talerz
błogie ciepło i czułość
pachnie życiem
Salomon z pustego nie naleje
a kobieta nieraz tak…
potrafi tańczyć
mimo iż dźwiga na ramieniu
pękaty dzban trosk
kobieta - ptak
jestem łabędziem
dumnym, czasem smutnym
lecz zawsze pięknym
nawet gdy inni
widzą tylko brzydkie kaczątko
skłonna do poświęceń
składam się w ofierze
ale nie wytrzymuję zbyt silnego mrozu
dlatego kochaj mnie
adorowana obrastam w piórka
to daje mi siłę
i chroni przed złymi mocami
jestem mewą
we mnie drzemią
dusze zmarłych marynarzy
tęsknoty mórz i oceanów
prastare pieśni
dzikość, natura i wiatr
jestem Humana del Niebla
Utkana z Mgły
jestem gęsią
cechuje mnie czystość
rześkość i witalność
mimo znużenia przenoszę góry
chronię nasze gniazdo
podnosząc larum
pełna ambicji i pragnień
cenię wolność
lecz nawet w klatce potrafię latać
bywam też głupią…
jestem kolibrem
niby delikatnym i kruchym
a jednak otwieram serca
tańczę i cieszę się chwilą
znam sekrety kochanków
wyciągam esencje życia
zmartwychwstaję ze wschodem słońca
jestem kurą domową
szczęśliwa i spełniona
jak westalka pilnuję ogniska
w mej pozornej uległości
drzemie wielka siła
cenię niezmąconą codzienność
ciepło i miłość
to mnie uskrzydla
jestem jaskółką
przynoszę wierność
szczęście i płodność
mam dar jasnowidzenia
i leczenia ślepoty
jestem Luz del Abismo
Światło z Otchłani
czynię wiosnę
kobieta silna
kiedy patrzę na nią lata temu
wydaje się taka samotna
taka bosa
zastanawiam się w jaki sposób
przetrwała te zimne noce
te gorzkie łzy
co dało jej siłę?
myślę że to dlatego że przytulała drzewa
tak… przytulała drzewa
wierzba płacząca
pochłonęła jej smutek
brzoza wzbogaciła ją
dała jej miłość, wieczność
i siły witalne
stopniowo
nieoczekiwanie
wbrew wszystkiemu
stała się silna jak dąb
kobieta tajemnicza
jej serce
mieszka w tamtym pałacu
w tamtych komnatach
z widokiem na staw
jest w purpurowych szatach
nie musisz nic więcej wiedzieć
to i tak niepojęte
jej serce bije spokojnie
jest takie piękne
mimo że pęknięte
uśmiecha się delikatnie
kładzie dłoń na starej szkatułce
wiatr szaleje za oknem
lecz ona nie słyszy
pogrąża się w ciszy
rozszerzone źrenice
kryją w sobie tajemnice
które lepiej przemilczeć
wszystkie inne wspomnienia
trzyma troskliwie
poukładane w ramkach na półce
to życie które wybrałam
opowiada swojej przyjaciółce
tym życiem żyłam
a o tamtym czasem
tylko czasem
śniłam
gdy chłodno
i gdy zima
niech to zostanie między nami
mówi miedzy wierszami
a oczy jej zachodzą błękitem
kobieta przewrotna
chcę, żebyś czytał we mnie
jak w otwartej księdze
zapominając
że jestem napisana
w niezrozumiałym dla ciebie języku
pełnym metafor
i barw, których nie rozróżniasz
często zamykam ci się
przed samym nosem
czarną kreską pod okiem
podkreślam swą niezależność
odgradzam ścianą łez
a kiedy wychodzę z siebie
(nie pytaj dlaczego
- mam tysiąc powodów)
nieraz przystaję na sekundę
żeby się upewnić
że trzaśnięcie drzwiami
jest wystarczająco głośne
innym razem
zmyślnie chowam pazurki
pod grafitową warstwą lakieru
wyciszam się, czeszę
pudruję policzki
przemilczam to i owo
poskramiam złośnicę
cóż, moje kłamstewka
są przyjemne w dotyku
więc do mnie lgniesz
a ja otulam cię szczelnie
kryształowym uśmiechem
ciasno owijam w bawełnę słów
przyszpilam smukłą nogą
w pąsowym czółenku na obcasie
mruczę i przymilam się
niczym mała czarna… kotka
pogłaszcz mnie czule
noś na rękach
rozwiń przede mną różany dywan
kochaj mnie taką, jaka jestem
jestem tego warta!