MAGDALENA PODOBIŃSKA
Poetka urodziła się w Jeleniej Górze, dorastała w Pszczynie, obecnie mieszka w Kuryłówce |
trzy minuty
noszę cię na lewym ramieniu
niczym tarczę
przysiadłeś tam jak ptak
rozprostowałeś szare skrzydła
na prawym
mam własną duszę
trzy minuty to tak wiele
wiem co mówię
widziałam miłość w ułamku sekundy
wypłynęła ze szczeliny w skale
to była ta woda
której ona pragnęła
spękane usta odżyły
zdarte opuszki palców
zregenerowały się
ale pianista jak milczał tak milczy
wilki wyszły z lasu
są wśród nas
wersy można postrzępić
wiersz rozpruć
a wino rozlać po równo
okruchy niewypowiedzianych słów
miłość przemyka wąskim korytarzem
pomiędzy dzień dobry
a liniami tworzącymi się pod jeziorami
i wokół nich
jak promienie piątego słońca
rozświetla krótki dzień
myślisz że nie możesz jej dać
nie rozumiesz tego co otrzymujesz
nie wytrzymujesz nadmiaru bodźców
i oczywistości nieoczywistego
napięcie miedzy nami wybucha
tysiącem dzwoneczków
jak u świątecznych sań
nieporadnie zamiatasz pod dywan
okruchy niewypowiedzianych słów
ważysz w dłoni kształtne drżące litery
jeśli nie rozpoznasz tego dźwięku to trudno
dedykacji nie będzie
żadnych prostych rozwiązań
moje serce jest złotą księgą
to niekończąca się opowieść
dam ci rosół, miód i imbir
gdzieś już się spotkaliśmy, prawda?
mieszaliśmy łyżeczką błękit
między trzepotem rzęs
dobrze
skoro tak chcesz
skora taka twoja wola
to rób swoje z pokorą
w ciszy między dźwiękami
między trzepotem rzęs
żyj
ale najpierw ściągnij z siebie
ten blado niebieski smutek
nożyczkami wytnij
słowa
przyklej je na sosnowy płot
niech wyblakną i znikną
ale nie ty
pozwól mi utkać dla ciebie nowe niebo
przeplotę je ptakami
i nitkami w kolorze dojrzałego żyta
będę cię karmić
ziarnami
dzień po dniu
noc po nocy
aż zrozumiesz że możesz
i zaśpiewasz