• Slider 837
  • Slider 834
  • Slider 815
  • Slider 795
  • Slider 842

Światowy Dzień poezji

21 marca, w pierwszym dniu kalendarzowej wiosny obchodzony jest Światowy Dzień Poezji  ustanowiony
przez UNESCO jesienią 1999 roku. Główne uroczystości tego święta odbywają się w Paryżu. Jego celem jest
promocja czytania, pisania i nauczania poezji na całym świecie. UNESCO zadeklarowało, że ten dzień ma
"dać nowy impuls, aby docenić poezję oraz poprzeć krajowe, regionalne i międzynarodowe ruchy poetyckie".

Postanowiliśmy zatem przyłączyć się do obchodów tego wyjątkowego święta i uhonorować przy tym poetów
z Podkarpacia. Zapraszamy do lektury ich wierszy!

 

 

***

poetą sie nie jest
poetą się bywa
to prawda
okrutna lecz nader prawdziwa
bo przecież

poeta wyśpiewa
co w sercu swym czuje
a czasem pomilczy
gdy smutek  go dręczy
i nieraz ten smutek
zatopi  w kielichu
samotnie
i nic go już wtedy  
nie męczy

poezja to piękno
tak w  słowa ubrane
że serce ci rośnie
i szybsze masz tętno
czasami

to łzy są wzruszenia
gdy miłość tak piękna
a los nieugięty
kochanków rozdziela
na zawsze

i kwiaty wiosenne
rozsiane na łące
kobiercem pstrokatym
kuszące, pachnące
nad ranem


to miłość jest matki
gdy dziecko swe traci
i ojca  gdy czasem  
twą głowę pogładzi
łagodnym uraczy cię
słowem

poezja to twoja
wyśniona kobieta
o której najpiękniej
opowie
poeta

19.03.22.

 

 

Czas poetów

podwójne tło
podwójne dno
podwójne życie słów

podwójny sens
podwójny kres
podwójnie krętych dróg

podwójny głos
podwójny los
podwójnych znaczeń treść

podwójnie drwi
podwójne ty
podwójnie wszyte w wiersz

 

***

Czas poetów zazwyczaj trwa krótko
czas poetów – z melancholii nutką

Czas poetów nastaje
czas poetów przemija
a ta chwila pomiędzy – niczyja

Czas poetów przygarnąć
czas poetów wysłuchać
czas poetów nakarmić
– bo nie tylko są z ducha

Czas poetów przygarnąć
czas poetów ugościć
czas duszyczce swej marnej
dać skosztować wielkości

 

***

Pomysł na cichych sfruwa skrzydłach.
Maczam go w duszy kałamarzu
próbując tworzyć malowidła –
pejzaże mych ulotnych wrażeń.

 
Niezdarnie łączę słów odcienie,
chwieją się linie uczuć krzywe,
skojarzeń mdławe światłocienie,
kolory brzmiące nieprawdziwie...

Nierówno warstwy znaczeń kładę,
ich ton pozłota kryje ciężka;
jak kształt żądany myślom nadać,
gdy błądzą po dygresji ścieżkach?

Kartki upstrzone tuszem gęsto,
dusza zmęczona rytmów echem,
zwątpienie gości w niej zbyt często...
Księżyc mam tylko na pociechę.

 

 

Współczesna wena

(tautogram)

wiersz

wytwór wieszcza
wyimaginowanej wyobraźni
widziany wejrzeniem
weny współczesności

wyszukane wyrazy
wypisane wzorem
wymyślonych wersów

wplecione w woal wspomnień
widnieją wyraźnie
wyczarowane wątki

wysublimowane wiatrem
wirują wrażenia
wyryte wspominkami

wszechstronna wrażliwość
wodzi wzrokiem
w wymiarze
wernisażu wzruszeń

  

18.11.2016

 

Poezja jest

jedyną w swoim rodzaju
(nie)powtarzalną
linią papilarną
każdego poety
odciśniętą
niby exlibris
pomiędzy alfą a omegą
pierwszym i ostatnim
wyrazem wiersza

 
25.06.2016

(z antologii „Poezja – rzadki kwiat
prawdy” 2017)

 

 

Życia poemat

Chcę się wyrazić najpiękniej
Melodią słów pomalować
Zaśpiewać o życiu piosenkę
Choć życie szare jak proza

I nikt mi w tym nie przeszkodzi
Już wszystko ode mnie zależy
Zaśpiewam o życiu w kolorach
Jak śpiewać o życiu należy

I chociaż każdy powtarza
,,Nie warto się silić na piękno"
Melodią słów pomaluję
O życiu zaśpiewam, na pewno

Choć nikt kolorem nie raczy
Częstować w życiu niestety
Maluję barwnymi słowy
Melodią dawnego poety

I choćby sobie ktoś stwierdził
Ładnie, lecz nie na temat
Malować będę uparcie
Wyrażę życia poemat

Choć życie szare ma kredki
Słowami będę malować
Zaśpiewam piosenkę dla Ciebie
Gdy trzeba zaśpiewam od nowa

 

Pozwólcie poecie

Kiedy zechce poeta
Na kawałki najmniejsze
Swoją duszę pokruszyć
I podzielić się sercem

To pozwólcie mu, proszę
Jeśli tylko deszcz pada
Zmoknąć bez parasola
Nie ratujcie go zaraz

Bo gdy ludziom oddaje
Już ostatni okruszek
Tylko niebo tym deszczem
Jeszcze karmi mu duszę.

 

 

Nigdy nie mów

Nigdy nie mów, że nie kochasz
swego ojczystego kraju.
Nigdy nie mów, że
nie tęsknisz,
nie szlochasz.
Nie pamiętasz
lasów,
bujnych łąk,
rusałek źródlanych,
domu na wzgórzu,
sadu z jabłoniami,
pasieki pszczół,
białych gołębi taty,
konfitur mamy,
wyrobów dziewiarskich babci,
dziadka rolnika wiernego,
mleka ciepłego,
dymu z ziemniaczanego ścierniska,
zapachu wędzonej kiełbasy.
I tylu innych rzeczy, które na siłę
chcesz wymazać z pamięci,
by nie tęsknić.



***

Nostalgia jesiennych wieczorów.
Ubranych w uśmiech, ukryty
pomiędzy kroplami deszczu.
Spadających z kolorowych liści
jak łzy z policzków.
Ranek budzi  się szumem wiatru,
mruknięciem kota.
W zielonych okiennicach
bujają się mgliście drzewa aktem miłości.
Jesień życia w rudym płaszczu.
Ukrywa subtelne wspomnienia,
płynące po nitce babiego lata.
Cicho skrada się na palcach
z pasemkiem siwych włosów
i zmarszczką na czole.
Wznieśmy toast grzanym winem
za minione życie i tajemnice nieodkryte.

 

 

Koncert

Cisza
Brzaskiem lampy oświetlona
Usiadła w fotelu
Z za firanki
Zagląda noc
Ciekawska podglądaczka
Księżyc osrebrzył wszystko
Na stoliku
Nie dopita kawa
Nie dopalony papieros
Smużka dymu
W zwiewnych piruetach
Daje koncert solo
Szkoda
Że ten spektakl
Wkrótce będzie miał finał



Przemijanie

Spadają liście jeden po drugim
Kolorem w dół
Choć drzewo chce je
Zatrzymać wszystkie
Opadły już
Tworzą kobierce
Barwne na ziemi
Jesieni czar
Tak przemijają
Młodości chwile
Zgaszony żar
I nie zatrzymasz mknącego czasu
Uśmiechem warg
I nie oszukasz losu swojego
W kalendarz patrz
Spadają chwile jedna po drugiej
Pożółkły list
Świt znów przyniesie
Nowe nadzieje
I nowe dni

 

 

Gdybym umiała


Gdybym umiała grać na fortepianie,
Gdybym umiała….
Grałabym jak wiatr wieje,
Szumią drzewa,
Śpiewa ptak,
I jak się dziecię śmieje.

Gdybym umiała grać na fortepianie,
Gdybym umiała….
Grałyby wtedy moje palce,
Sonatiny,
Nokturny,
Etiudy i walce.

Gdybym umiała grać na fortepianie,
Gdybym umiała….
Wyraziłabym za pomocą nutek,
Moją radość,
Mój ból,
Tęsknotę i smutek.

Ale nie umiem grać na fortepianie,
Więc pozostało mi pisanie.

 

 

***

Gdy ponuro jest na dworze
i wokoło cisza trwa,
wtedy wiersze
swoje tworzę-
w mojej duszy
muza gra.

Strofy prosto
z serca płyną-
w nim ukryte myśli są.
Gdy je spiszę-
nie przeminą,
nie ulecą siną mgłą...

Marzy mi się
dość nieśmiało,
(może kiedyś
ziści się)-
to,co dotąd
w duszy grało
słowem namalować chcę.

 

Wiersze

Sypią się wiersze,  jak z rękawa
Wyznania z serca i życiowe morały.
To niesamowite, to piękna sprawa
móc opisać w strofach piękny świat cały.

Bo dusza artysty wszystko widzi jaśniej
zna każdą gwiazdę i drzewo po imieniu.
W poezji przecież o to chodzi właśnie,
żeby nadać sens każdemu istnieniu.

Widzieć statek, co w morze wypływa
i księżyc – ten rogalik na niebie lśniący,
świerszcza, który na skrzypcach przygrywa
i krople rosy rankiem na trawie drżące.

Czy pisać wiersze to bardzo trudne? –
ktoś może śmiało zapytać.
Odpowiem: Nie, lecz ważne, by nie były nudne,
by ktoś chciał je czytać.

 

 


Poezja

Przysiadł na skraju rzeki
Niczym ptak wiosenny
Zapatrzył się w dal
Błękit kontempluje
W wody rwące wsłuchany – poeta

Drzewa mu podpowiadają
Wyżłobioną kozikiem historię
Natchnienie z wiatrem goni

Myśli
Nad światem zadumany
Chce w słowach wyrazić
Co w duszy powstaje
Nazwać – opowiedzieć – ujawnić
Nowy bieg
Nowy kierunek
By zasłuchani szli za nim
Zauroczeni

Przysiadł na kamieniu
Westchnął
Wszystko jest
Poezją



Natchnienie

Zimowe natchnienie niczym puch  śnieżny
Wiosenne – jak kwiatów kobierce
Letnie – gwarne od śpiewu
Jesienne liśćmi w kolorach sypie
A potem już tylko goła ziemia rozkłada nagie gałęzie

I musisz odpocząć
Zebrać wspomnienie
Ubrać nadzieje w przyszłość
Siąść spokojnie
I zapisać historię słowem
To, czym żyje ziemia

Potem czytelnik – czysty przypadek
Kim będzie
Przejdzie po kodzie do myśli twoich
I ułoży swoje

Zostawię ciekawość
Co w Tobie wzbudzę
Ważne – by nowe rozpocząć

 

 

 

HAIKU

***
hulający wiatr
przedwiosenne puste pole
melancholia i sosna

***
jestem w drodze
uwinę się spotkać was
zanim wieczny odpoczynek

***
zdążę
przed najdalszą podróżą
jestem w drodze

***
zwiedzanie
starożytności
tu wieczny spokój



Jesienne dzwonki

do łezki łezka,
kawa cudownie łagodzi stres,
nie chcę być niebieska,
pada złote konfetti dżdżu

w twoim ogrodzie
tańczą wspomnienia,
jesienne ognie liżą gałęzie drzew
opodal śmiech dzwoni…
nie- to deszcz;

polecisz znów do Batumi
tam słońce osuszy łzy…
nie teraz, nie dziś,
bo deszczu potoki
czasem też płyną w Batumi
i tam spada liść,

 

 


Poezja

Poezja to takie magiczne słowo
przychodzi niespodziewanie
rozświetla umysł
wówczas powstają najpiękniejsze wersy
Zjawia się wiosną
w niepowtarzalnej szacie
z wiankiem na głowie
uplecionym z pierwszych kwiatów
Latem pieści policzki ciepłem słońca
pozwala wygrzewać się na plaży
i biegać po zielonej łące
dotykać prawie nieba
Jesienią lśni wystrojona w barwne liście
czerwone korale
z koszem dojrzałych owoców
stąpa po złocistym ściernisku
Zimą ubrana w śnieżną suknię puchową
pelerynę i diamentowe kolczyki
usypia świat melancholijnym nastroju
by znów odrodzić nie na nowo


Nie mogę dać ci za wiele

Nie mogę dać Ci za wiele
mam tylko uśmiech ciepłe serce
oczy w dal zapatrzone
na horyzont nieba i ziemi
Nie mogę dać ci za wiele
zamykam słowa w pamiętnik
by wyjść z pełną piersią do przodu
zaczerpnąć łyk nadziei

Nie mogę dać ci za wiele
tylko szkatułkę wrażeń
i może jeszcze sny
najpiękniejsze na świecie



Stoję przed wami

Stoję przed wami
patrzę i nie jestem w stanie napatrzeć się
mgła otula delikatną niewinną pierzyną
czy zdołam iść po omacku
w mlecznej powłoce wyobraźni
by odnaleźć utracone chwile
zaczekam aż Jerzy górski poeta
wyciągnie spoza mgły ciepłą dłoń
i uchwyci moje najskrytsze marzenia
Stoję przed wami
u podnóża dziko rosnących kwiatów
porostów wijących się z dołu do góry
skał spoconych ciężkim oddechem
tyle prób startych podeszew
pozostawionych śladów
pomiędzy zawieszonymi ścianami
mam odczucie balansowania w przestworzach
w wyrzeźbionych jaskiniach jak w szkatułkach
drogocennych drobiazgów
zamknę zachwyt i czar matki natury
przejdę dolinami tymi samymi którymi chadzał
Harasymowicz przyjaciel wyjątkowych
Stoję przed wami
chociaż znam cel tej niezwykłej wędrówki
ku szczytom spowitym pasemkami słońca
skieruję stęsknione miłością serce
w czarodziejskim notesie
zapiszę każdą chwilę z chwil

 

 

Poetycka zaduma
 
Gorącą łzą w oku rozbłysłą,
żegnam młodości strony zachwytu.
Gdzie świat beztroski zostawiłem dumnie,
płonnych marzeń niosłem bez liku.
Na rozdrożach wzlotnych ideałów
pieśnią poezji rozwijam podniebne skrzydła.
Jak żagiel, gdy się w słońcu bieli,
nad horyzonty unoszę złote malowidła.
Jak ptak na wiosnę wzbudzony tęsknotą,
przemierza krańce rozległej doliny.
Tak w pieśniach poezji zanoszę duszę
przed dom, gdzie w młodości
zostawiłem świętością.
Tam  żuraw drewniany nad studnią klęczący
zawierzał ptakom modlitwy matczyne.
Dzisiaj znów wędrować chcę,
drogą przez mgły, po jesienne
ballady wiatrem pisane.
Gdzie wędrowny Orfeusz ukoi mą duszę,
zadumane w poezji myśli zebrane.
 

Poezja
 
 Poezja to miłość, gdy w sercu płomień rozpala,
jak przedświt poranka, kiedy duszę zmęczoną
jeszcze sen  zniewala.
To wiosenny czas,  jutrzenki ptaków  śpiewanie,
kwiatów czar i morza falujących barw kołysanie.
Jak echo, gdy z wiatrem woła,
lot w obłokach samotnego sokoła.
Tęsknota, kiedy czas kochanków rozstania
Poranna pieśń skowronka i dzwon kościelny,   
gdy woła na Boże spotkanie.

 

 

Wiosna (Abecedariusz)

 

A- kiedy słońce wyjdzie trochę wyżej

B-ędzie na świecie cieplej wreszcie

C-ieszę się bardzo bo mnie nastraja

D-uszek poezji się we mnie odezwie

E-kstaza zmysłów mnie wtedy dopadnie

F-antazja niechaj mnie poniesie

G-dy kwiat magnolii znów zakwitnie

H-ałasy ptaków na gniazdach w lesie

I- le radosnych przy tym treli

J-ak miło słuchać leśnej muzyki

K-iedy wirują tańczą w locie

L-ubię wiosenne odgłosy, krzyki

Ł-ąki pachnące pełne kwiatów

M-iłosne wielkie zapomnienie

N-atchnienie weny pełne znaków

O-by tak trwało moje olśnienie

P-oezjo moja co bujasz w obłokach

R-adujesz duszę śpiewem słowiczem

S-zepczesz że wiosna bieży w podskokach

T-eraz już więcej nic się nie liczy

U-ważać muszę by nie uciekło

W-iosenne moje wierszy kreślenie

Z-araz więc biorę się za pisanie

Ż-eby nie było, że przesilenie

 

 

Jeszcze będziemy szczęśliwi

Jeszcze będziemy szczęśliwi mój drogi
choćbym miała to szczęście malować.
Szczęście musi wejść w nasze progi
zobaczysz jeszcze będziemy się nim degustować.

Znowu idzie wiosna pachnąć będą bzy,
ptaki na skrzydlach szczęście nam podrzucą.
Usiądziemy na ławeczce we dwoje, ja i ty
a słowiki w maju nam piosnki zanucą.

Spokojnie patrzyć będziemy w niebo
na którym latać będą tylko ptaki.
Nie potrzeba nam przecież więcej niczego
świat wtedy będzie piękny taki.

Świerszcz nam na skrzypcach melodię zagra
my słuchać będziemy jej w ciszy.
Jeszcze będziemy szczęśliwi, taka jest prawda
i cały świat o naszym szczęściu usłyszy.

Uwierz mi miły dziś Ci to powtarzam
jeszcze ze szczęściem będziemy się witać.
Już ja się o to napewno postaram
choćbym Ci miała je wierszem napisać.

 

 

Poezja

Poezja jest symfonią duszy,
w której wena pięknie gra
wtedy słowa w wiersz się splatają,
tak to już poeta ma.
Jedno słowo drugie goni, myśl z tą mysią łączy się,
bo poezja jak muzyka czym zaskoczy dzisiaj cię?
Słowa tańczą jak szalone, wena szepcze - proszę grać
i kolejne lecą zwrotki, by Ci koncert piękny dać.
Rym się z drugim rymem spłata,
tak powstaje nowy wiersz,
to jest chwila, to jest moment
teraz i Ty o tym wiesz.
Tak poeta komponuje,
pisze to, co w duszy gra,
słowem obraz Ci maluje
tak to już poeta ma!

 

 

Z Weną

Uśmiechem tęczy poranek ciszy
przerwał spotkanie bezsennej nocy
Niesmak natchnienia już mnie nie męczy -
deszczówki strumień butelki toczy.
Spadają na mnie odgłosy życia
nieprzespane tłukąc talerze.
Obłoków pościel nie do ukrycia
nęcą wycieczką senne miraże.
A w snach gdzie pomysł czule mnie smaga
jak wyobraźnię którą wachluje.
Pomysł – kochanek czujny ją bada.
Czy wyobraźnia to samo czuje?
Już nie zatrzymam biegu kochanków.
Metafor łąki, lasy zwiedzili.
Przybyli dumni z naręczem maków.
Kolejnym wierszem sen wywrócili.
Pobudka
Cisza gdy śpisz -
wybrzmiewa echem wyobraźni
W ciszy snu subtelny szept
podsuwa jej bukiet
pachnących myśli
Jutrzenka podnosi powiekę
by promyk zagrał na rzęsach
Rzęsisty dźwięków deszcz
spływa na pościel mchu
Łyk świerzych pomysłów
świtem orzeźwia wenę


Obraz przenośnią malowany

Wena kadrami świat pokazuje.
Idę za światłem gdzie mnie prowadzi.
W natchnieniu piękno mi ukazuje -
Pióro pomysł migiem uładzi.
Gdy promień słońca zatańczy z cieniem
kajet zmruży oko swej strony.
Wrzuci w kratkę zeszytu olśnienie -
zamknie zachwytu obraz wyśniony.
I skacze promień po źdźble radosny,
biegnąc po trawie świtem zroszony.
Poeta skojarzy z oddechem wiosny -
ferią pomysłów blask uwieczniony.


Zasiali

Zasiali poeci kropek, kropelek
Nie wiedząc czym jest wielokropek.
Zasiali też wykrzykniki!
Czy chcieli usłyszeć swe krzyki?
Rzucili na niwę rymem.
Mijając się w wierszu z rytmem.
Nie wzięli na pole metafor.
Taki w poezji jest folklor.
Nie chcieli porównań też znać.
Czy można na warsztat wiersz brać?

 

 

Jak lampa

jest wiersz co jak lampa zaświeci
gdy wieczór szarością nas smaga
słowo jak czarna wrona kracze
szalejąc  wichurą nad światem

czarne chmury przelotne dni
zamieć w oczy nie dojrzysz nic

jest takie miejsce w sercu człowieka
gdzie nic nie wejdzie nie oczyszczone
więc lej deszczu lej wkradaj się w śnieg
roztopić lód i zacząć bieg

jak ptak w przelocie do więcej
jak perła otwiera się serce

jest takie miejsce co słowem zaświeci
i taka prawda co węzły rwie
zejdą się ludzie zatańczą poeci
dla tej miłości co zmienia bieg



Za chwilę

za chwilę rozpogodzi się niebo
i ujrzę
czysty błękit jak Twoje oczy
kiedyś tam o jakimś czasie zachwycone

deszcze zmyły widzenie
tylko jednej strony
i mała kropla istnienia zaczęła od nowa
tworzyć

znów trzeba nazwać tu i teraz
myśleć nadzieją na przyszłość
zagnieździć się w dniach i nocach
i latać z ptakami we śnie

w dzień zarabiać na chleb
jeść w zimie dojrzałe maliny
jak czerwień na bieli oszronionej
rozsypać je w obrazie
na zawsze

za chwilę rozsuną się ramy czasu
i ujrzę
twarzą w twarz w chwili narodzin

 

 

Kołysanka o śmierci

Powietrze wypełniało moje płuca
dokładnie tak samo jak rok temu.
Trawa była tak samo srebrzysta,
lśniąca od rosy lub łez.

Jednak gwiazdy na niebie
wydawały się być takie obce,
nie głaskały mojej umęczonej duszy,
prowadziły w innym zgubnym kierunku.

Wątpię, że świat miał się skończyć.
Może one też po prostu płakały, umierały.
Poruszone liście próbowały coś powiedzieć,
ale zaklęte nie mogły nic zdradzić.

Kiedy wydawało się, że cały świat śpi,
ja próbowałam odgadnąć co czujesz.

Ciężko jest znaleźć odpowiedź
zgubioną w szumie kosmosu.

Zmierzch zasypia pierwszy,
a ja ostatnia.

Pewnego razu już się nie spotkamy.



Ostatnia mroczna układanka


Niekończąca się cisza, która rozcina moje ciało.
Echo mroku rozbijające się o puste ściany.
Moje myśli na wieki zainfekowane tym stanem.

Niewinne kłamstwa zamknięte w szklanych oczach.
Chciałam widzieć dobro gdzieś głęboko skryte.
Kalejdoskop emocji zaślepił wszelki rozsądek.

Ciężko było odróżnić jasność od ciemności,
które łzy były rozpaczą, a które szczęściem.
W powietrzu brakowało atomów i materii.

Słowa rozbrzmiewały, ale myśli były zapieczętowane.
Elektryczność się unosiła od naszych dusz,
struny pękały od napiętej melodii burzy.

Każdy brak odpowiedzi ściskał płuca, wypadek,
był bardziej przewidywalny, niż rzeczywistość.
Wszystkie ścieżki były bardziej prawdopodobne

niż ta wybrana.

 

 

Poezja

Bez poezji człowieku da się przecież żyć
Bo poezja to duchowe bujanie w obłokach,
Lecz poezja to nie jest tylko jakaś płycizna
Bo to jest często właśnie i ta woda głęboka.

Gdzie człowiek się może dosłownie zanurzyć
I odciąć się całkowicie od realnego świata,
Może marzyć i przenieść się do innego życia
Gdzie brat nie niszczy i nie zabija już brata.

Poezja, kto ją tak naprawdę dzisiaj zrozumie?
I kto jest wstanie dotrzeć do tego serca poety?
Kto potrafi żyć w piekle, a zarazem w niebie?
Bo takich ludzi jest przecież niewielu niestety.

Poezja, też tak często człowiekowi serce ukoi
Lecz poezja również nie raz też bardzo boli,
Od zarania dziejów poeci pisali swe wiersze
Na wojennych frontach, a także w niewoli.

Na szczytach władzy, też byli dobrzy poeci
W kościele także często pięknie piszą księża,
I na samym dole czasem taki zwykły człowiek
Pisze piękne wiersze i mózg swój wytęża.

Poeci, to są  wybrańcy samego Pana Boga
A poezja to jest często, jak ten chleb i woda,
Każdy może ją czuć i to w każdym wieku
Nie ważne czy dusza jest stara, czy młoda.


Poeci i artyści

Z pozoru piękne jest życie, poetów, artystów
Bo wychodzą ciągle na scenę i dostają brawa,
Czują nie raz jak inni, także wielką adrenalinę
Może to jest dla niektórych i wielka zabawa?

Lecz niestety, ale poza występami na scenie
Jest także to codzienne jakże zwykłe życie,
Może jednak tym ludziom jest bardziej ciężko?
Żyć nie raz też skromnie, godnie i należycie.

Wieczory poezji, to dla nas wielkie przeżycie
Potem kwiaty, ciepłe słowa, oraz gratulację,
Lecz następuje także często i chwila refleksji
Czy to o czym piszemy, mamy zawsze rację?

Jest to też niestety wielka odpowiedzialność
Bo Bóg nas kiedyś ze wszystkiego rozliczy,
Więcej było Ci dane, więcej będzie wymagane
A Bóg jak i Szatan, już swe chwyty ćwiczy.

Poeci i artyści to też często skromni ludzie
Mają także swoje problemy i złamane serca,
Potem taki nie raz pamiętliwy artysta i poeta
Te swoje żale jak ropę, z pod ziemi wywierca.

Dziś z rana deszcz leje i wiatr w oczy dmucha
Trudno jest utrzymać zeszyt i pisać te morały,
Chociaż ja opisuję życie i daję tylko przykłady
A do pouczania innych ludzi to jestem za mały.

 

 

***

Jeszcze między wierszami
wiatr niesie echa słów - życzeń,
zapowiedź tyleż prawdziwą,
co wyśnił sen, a światło dnia zniweczyło,
rozmyło kształty, cienie,
serdeczny uśmiech w spojrzeniu.

 

***

Do kogo mam adresować
swój protest,
swój krzyk
z głębokości serca?
Komu mam wysłać
moje łzy w kopercie?
Jak mam nauczyć się żyć
bez tlenu, wody, powietrza?
Czy trawa będzie zielona,
czy kwiaty będą pachnieć,
a ptaki śpiewać?

 

 

Słowa


Rannym ptakiem wyleciały
z puchowych pieleszy.
Niebo różem pudrowały
w drogę poszły pieszo.

Unosiły ciężar treści
na kruchości ramion,
z ogrodu wyszły furteczką –
bzy zakwitły szadzią.

Otuliły sens przekazu
szalem kolorowym.
Wydzwonił dźwięki wyrazu
serca rytm miarowy.

W galaktyce gwiazdek brodzą
za śnieżną połacią.
W supłach ścieżek się ochłodzą,
błądząc wartość stracą.

Kiedy wieczór dzień przykryje
markizami powiek
ciepłą barwę słów rozmyje
i nikt się nie dowie.

  • Biesiada TeatralnaOgólnopolski Festiwal Kapel Folkloru MiejskiegoKarpackie Biennale Grafiki Dzieci i MłodzieżyJazz bez

  • Budynek przystosowany dla osób niepełnosprawnych

Copyright © 2021 Centrum Kulturalne w Przemyślu | Wszelkie prawa zastrzeżone