Idzie Jesień To już wrzesień! Idzie Jesień, kwiatów bukiet niesie. Zamyślona i stęskniona błąka się po lesie. Kolorami, marzeniami drzewa wystroiła. Oby złota, a nie słota dłużej z nami była. Owoc darem, pod ciężarem gałąź się ugina. Cicho w sadzie, mgła się kładzie, błyszczy pajęczyna. Idzie Jesień, rudość niesie, strąca liście z drzewa. Pędzą chmury i wichury, ptak już rzadziej śpiewa. Poszarzało i wylało niebo łez tysiące. Lecz zza chmury poprzez dziury zaświeciło słońce! Tańcz wietrze! Hej! Tańcz, wietrze szalony, po ziemi i po niebie, szarp w gałęziach, jak w struny i zatracaj się w śpiewie. Zrywaj liście ostatnie, które w słońcu się mienią, wspominając dni letnie, lewitują nad ziemią. Jeszcze chwilę wirują, zachwycają kolorem, niczym ptaki szybują, układają się wzorem. Hej! Tańcz, wietrze swobodny, graj w drzew nagich konarach, dopóki dzień łagodny, póki jesień się stara. Gdy nastaną już deszcze, stracisz urok i wszystko, nikt nie powie: "Wiej jeszcze!", tylko: "Wstrętne wietrzysko". W jesiennym słońcu Łagodne słońce muska złociście pocałunkami zielone liście. Drżą ze wzruszenia i się rumienią żółcią i brązem, złotem, czerwienią. Wiatr je do tańca muzyką prosi, porwał i teraz w górę unosi. Barwnie wirują lekko nad ranem. Wkrótce zmęczone spoczną dywanem i zaszeleszczą nam pod stopami, zadziwią swymi opowieściami o wietrze, słońcu, wiośnie i lecie..., więc posłuchajcie, gdy tam będziecie. Dopóki dzionki wabią słoneczkiem, wyruszcie jeszcze gdzieś na wycieczkę, bo potem przyjdzie czas niepogody, nastaną wichry, słoty i chłody. Jesiennie Jesiennie, promiennie, żółtawo i rdzawo drżą liście złociście i do stóp się kładą. Jesiennie... Daremnie narzekam i czekam na ciebie dla siebie, a nasz czas ucieka... Jesiennie - wciąż zmiennie... Jest mglisto i dżdżysto, markotnie, samotnie... Straciłam już wszystko! Jesień jesieni Niech będzie kolorowa twoja jesień życiowa, niech się barwami mieni na wzór złotej jesieni. Niech czoła nie zachmurzy żadna oznaka burzy. Niech zmartwienia odpłyną z tą poranną mgłą siną, a nić babiego lata niech twe marzenia splata, by miały czas się spełnić, słabości przezwyciężyć. Nie myśl o smutkach wcale, włóż z jarzębin korale, zabierz astrów naręcza... Spójrz, na niebie jest tęcza! Znowu się słońce budzi... Uśmiechnij się do ludzi! Przecież jesień też bywa wspaniała i szczęśliwa. Deszczowa ułuda Szary listopad jest już za oknem, pluskają w szybę deszczu kropelki, nasz Ogród Miejski okrył się mrokiem – w rzeszowskim parku zamarł ruch wszelki. Czasem ktoś przemknie pod parasolem, kilka aut jedzie mokrą ulicą, tylko reklamy wabią kolorem, lampy uliczne blado się świecą. Wyglądam oknem i ze zdumienia oczy przecieram z niedowierzaniem – widzę, jak w parku, wokół strumienia fontanny, krążą figury panien. To „Pory roku” nagle ożyły: Wiosna i Lato, Jesień i Zima we mgle deszczowej się roztańczyły, tworząc wspaniały, bajkowy klimat. Czy to możliwe, czy to ułuda?... Przecież to pluchą widok zamglony, zatarty mrokiem, dlatego cuda wywołał w myślach obraz stworzony. mimo że jesień miłe wspomnienia wiersze marzenia chwile tęsknoty miłości dotyk wszystko to było czy się skończyło? bo dusza tęskni chce nadal pięknie żyć wśród uniesień mimo że jesień pokrywa szronem już moje skronie Artystka Kiedy słońce moc straciło i po nocach chłód poranny, coś ją tutaj sprowadziło, bo już nastał czas na zmiany. Szła wesoło, roześmiana poprzez pola, lasy, łąki i w przyrodzie rozkochana malowała kwiatom pąki. Rozdawała w krąg bukiety astrów, wrzosów i chryzantem, korzystając z barw palety zachwycała ich urokiem. Wysypała pełno grzybów i ukryła w leśnym runie, aby było nieco trudu; niechaj szuka ten, kto umie! Zabarwiała liście złotem, żółcią, brązem i karminem. Zdumiewała swym polotem, jak przystało na dziewczynę. Bawiła się doskonale przeróżnymi kolorami, rozwieszała mgieł woale, częstowała owocami. Zaplątała babie lato w koralowe jarzębiny, ciekawa, co powiesz na to, gdy zobaczysz pajęczyny. A wtem przyszedł wiatr zuchwały, ingerując w barwne dzieło - wnet z drzew liście pospadały, aż się pannie na płacz wzięło. Było pięknie, kolorowo, a jest teraz szaro-buro i pochmurno, i niezdrowo, wietrznie, słotnie i ponuro. Panna z szlochem gdzieś odeszła... Żal ją chyba stąd wygonił. Na jej miejsce inna przyszła, aby bielą kraj zasłonić. Czy wiesz, jakie imię miała ta artystka uzdolniona, co przyrodę malowała i uciekła zawiedziona?... |