Bożena Telega - absolwentka Studium Oświaty i Kultury Dorosłych w Warszawie, specjalność taniec ludowy. Instruktor tańca i teatru w Samorządowym Ośrodku Kultury i Sportu Gminy Mielec w Chorzelowie. Założycielka, choreograf i kierownik artystyczny Zespołu Pieśni i Tańca „Chorzelowiacy”, w który prowadzi od 27 lat. Autorka układów choreograficznych zespołu, tekstów przyśpiewek ludowych, scenariuszy widowisk obrzędowych i okolicznościowych. Uhonorowana odznaką „Zasłużony dla Kultury Polskiej” Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Czym jest dla Pani taniec? Jak rozpoczęła się Pani historia z folklorem? Dlaczego taki właśnie zawód Pani wybrała?
Taniec to pasja, to życie, to dorobek 34 lat pracy. To radość najpiękniejszych dni. Chyba od zawsze ciągnęło mnie do folkloru. Od najmłodszych lat lubiłam śpiewać dawne ballady, piosenki sieroce, przekazane mi przez mamę. Gdy byłam licealistką chodziłam na koncerty „Rzeszowiaków”, oglądałam koncerty „Mazowsza” czy „Śląska”. To było coś co przyciągało mój wzrok. Pewnie, gdzieś w skrytości serca, chciałam nosić piękne stroje i wirować na scenie. Kiedy rozpoczęłam prace w Ośrodku Kultury, powstawał nowy zespół ludowy „Wojsławianie”. Oczywiście byłam jedną z pierwszych, która wstąpiła w jego szeregi. Przez cztery lata tańczyłam, śpiewałam w kapeli, a nawet byłam garderobianą. Po zmianie siedziby Ośrodka, postanowiłam założyć swój zespół, który zgodnie z nazwa miejscowości przybrał nazwę ZPiT”Chorzelowiacy”. Tak trwam przy zespole od 1993r, czyli 27 lat. Skończyłam kurs o specjalności taniec ludowy oraz wiele szkoleń z zakresu tańców podkarpacia, tańców narodowych i tańców różnych regionów Polski. Miłością do folkloru Podkarpacia zaraziła mnie Pani Alicja Haszczak, często weryfikowała osobiście moją pracę. To dzięki Pani profesor opracowałam wszystkie podregiony, dzięki którym zespół w swoim repertuarze ma tańce rzeszowskie, krośnieńskie, gorlickie, lasowiackie, przeworskie.. Dlaczego wybrałam taki właśnie zawód? To nie ja wybrałam zawód, to folklor wybrał mnie. Mogę godzinami opowiadać o historii powstania tańców poszczególnych regionów, cały czas pogłębiam swoją wiedzę, mając oczywiście nadzieję, ze moje umiejętności oraz wiedza pozostanie w głowach, nogach moich tancerek i tancerzy, a w przyszłości zaowocuje. Wiem też, że moi wychowankowie na zawsze zapamiętają motto Pani Alicji „Póki żyjesz tańcz, bo póki tańczysz żyjesz”.
Prowadzenie zespołu folklorystycznego na wysokim poziomie wymaga wiedzy, umiejętności, ale i tytanicznej pracy, skąd bierze Pani na to siły?
Wszystko zależy od dobrych chęci, określenia priorytetu i dobrej organizacji swojego życia. Pewnie każdy choreograf przyzna mi racje, że bycie dobrym opiekunem i wychowawcą każdej grupy bez względu na rodzaj formy, to nie tylko godziny w pracy, ale wiele godzin spędzonych w swoim prywatnym czasie. Wyszukiwanie, czytanie, oglądanie materiałów, tworzenie harmonogramów i układów scenicznych, pisanie scenariuszy, to wszystko trzeba tak sobie ułożyć, żeby współgrało. Poza tym, jeśli ma się taką super młodzież, to najzwyczajniej w świecie, chce się to dla nich robić. Dobra rada dla wszystkich; róbmy wszystko z uśmiechem i traktujmy członków naszego zespołu jako równorzędnych partnerów. Oczywiście zdyscyplinowanie i nasza rola jako szefa grupy ma być przodująca. Pozwólmy im wyrazić swoje zdanie, ale nauczmy się tak nimi kierować, żeby nasze zdanie było jednocześnie ich zdaniem. To wcale nie trudne, to umiejętność współpracy z osobami w każdym wieku.
Jak Pani przyciąga i rekrutuje dzieci do zespołu?
Co roku we wrześniu odbywa się nabór na zajęcia. Z frekwencją bywa różnie. Rodzice, przynajmniej na naszym terenie, nie są zachwyceni udziałem swoich dzieci w zespole ludowym. Owszem, na koncerty przychodzą i bardzo im się podobają, ale swoich dzieci nie zapisują do grupy. Największą przysłowiową „robotę”, wykonują członkowie zespołu. Umieją zwerbować swoich znajomych, ci znajomi kolejnych znajomych i tak powiększa się ilość osób. Mam jeszcze taka zasadę, że nowych członków zespołu, rzucam na głęboką wodę. Ustawiam ich np. do suity gorlickiej z osobami, które świetnie sobie radzą. W ten sposób „świeżaki”, poznają charakter tańca i szybciej przyswajają sobie zarówno kroki jak i układ taneczny. Zawsze pracuję w myśl zasady, że istotą folkloru jest szczerość i prostota. Nie komplikuję prowadzenia zajęć i szczerze mówię, co jest dobre, a co do poprawienia.
Zdjęcie ze zbioru Bożeny Telegi
Czy każde dziecko jest w stanie Pani nauczyć?
Przez 27 lat zdarzyło mi się może z 10 osób, kompletnie bez słuchu, bez poczucia rytmu i z tak ciężkim stawianiem kroków, że nawet indywidualne zajęcia z nimi nie wniosły wiele nowego. Według zasady, że każdy tancerz musi być aktorem, ale nie każdy aktor tancerzem, zawsze znajdowałam dla nich zajecie i przypisywałam odpowiedzialność za coś. Niektóre z tych osób, z czasem uczyły się na pamięć kroków i układów i jakoś dawały sobie radę pod warunkiem, że ktoś ich poprowadził. Inni zajmowali się strojami, jeszcze inni byli zawsze potrzebni, nawet jako 59 drzewo w scenografii, ponieważ potrafiłam im wytłumaczyć ich znaczenie w grupie.
Jak to robicie, że macie mężczyzn w zespole? Chłopców. Przecież tak wiele mówi się teraz, że „dzieciaki” nie maja pasji , prócz komputera. A tym bardziej nie interesują się zupełnie folklorem.
To historia dosłownie wzięta z kosmosu. W naszym zespole tak było od zawsze, ze jak się zmieniały składy i następowała rotacja, chłopców było zawsze za mało. Siła perswazji i argumentowania z mojej strony zawsze przynosiła oczekiwane efekty. Dla przykładu; jeżeli mam 5 par, a reszta to dziewczęta, zawsze wtedy mówię, „no kurcze, nawet nie ma jak postawić ciekawej choreografii, żeby chociaż jeszcze jeden chłopak był , wtedy są większe możliwości”. Po jakimś czasie przyłączał się do grupy 6 chłopak i już było ok. Potem brnę dalej: „Wiecie szkoda mi tych dziewczyn, bo tak ciągle same”. Zjawiał się kolejny, a potem ten ósmy, czy kolejny. Nawet nie wiem skąd oni się brali. To ciągłe mówienie, ze młodzi tylko komputer, to tak nie jest do końca prawdą. Jest to dominująca rzecz, to prawda. Jednak, jeżeli potrafi się pokazać wartość i radość tańczenia, nie ma takich problemów. Z drugiej strony „Chorzelowiacy” zawsze byli towarzystwem wzajemnej adoracji. Oni niby chodzą do tych samych szkół, ale mają tyle jeszcze do pogadania przed i po zajęciach, że i dnia by im było mało. I kochają folklor. Na naszej grupie facebookowej, często, gęsto podsyłają mi różne zespoły z całej Polski, w różnych układach tanecznych i piszą ” może my też to zrobimy”. Jest jeszcze jedna ważna sprawa. Młodzież musi mieć dużo rzeczy do zrobienia, to nie tylko klasyka i techniki charakterystyczne do poszczególnych rodzajów tańców podczas rozgrzewki i wałkowanie tego samego układu przez pięć lat, tylko coś nowego raz na pół roku. My nie wiemy, kiedy zrobimy premierę układu, ale ćwiczymy i powtarzamy. Duża ilość układów, czasem nawet z bardzo trudnymi, technicznymi elementami daje im po prostu Powera.
Zespół jest znany i lubiany. Jeździcie za granicę. Co dają takie wyjazdy? W ilu krajach już byliście?
Z tymi naszymi wyjazdami za granicę to jest różnie. Nie zjeździliśmy całej Europy. Byliśmy w dwóch czy trzech krajach. Jedno to są środki finansowe. U nas tańczą rodzeństwa i jest ich dość sporo. Czasem nie bardzo rodziców stać na pokrycie kosztów dwójki dzieciaków na wyjazd za granicę. A jeżeli rzucę hasło, powiedzmy… Praga czy zgrupowanie, każdy wybiera zgrupowanie. Często też takie wyjazdy rozbiegają się z planami młodzieży. Rok szkolny praktycznie nie wchodzi w grę, a wakacje?... Na to nie mam wpływu.
Natomiast wyjazdy na przeglądy, konkursy, koncerty to zupełnie inna sprawa. To pełna mobilizacja grupy, to dopinanie na ostatni guzik układów, strojów, współpracy z kapelą. Czasem próba generalna przed wyjazdem, jest najważniejsza. Poza tym jest to nauka dla młodych: samoorganizacji, dyscypliny, poprawnych zachowań, koleżeńskiej współpracy i zdobywania nowych przyjaźni w innymi miejscu niż rodzima placówka.
Zdjęcie ze zbioru Bożeny Telegi
Czy otrzymujecie wsparcie od władz lokalnych? Chodzi o finansowe, oczywiście.
Jak wspomniałam wcześniej, jeździmy na zgrupowania taneczne dwa razy do roku, w okresie ferii zimowych i wakacji. Od wielu lat zawsze mamy dofinansowanie z Urzędu Gminy. Nigdy tez dyrektor, nie stwarzał nam żadnych problemów z dofinansowaniem wyjazdów czy zakupem strojów. Wręcz przeciwnie, dobro Zespołu jest dla dyrektora na jednym z czołowych miejsc.
Czy są tancerze, którzy z powodu zmiany miejsca zamieszkania, studiów tańczą w innych zespołach , kontynuując zaszczepioną przez Panią pasję?
Porozjeżdżała się młodzież po Polsce i największą moją satysfakcją jest fakt, że nie odłożyli tańca ludowego do skrzyni wspomnień, tylko podnoszą swoje umiejętności i kontynuują swoją pasję w zespołach studenckich. Cieszy fakt, że dołączyli i tańczą bądź tańczyli w takich zespołach jak: Zespół Pieśni i Tańca AGH "Krakus”, Zespół Pieśni i Tańca „ Łany” Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, Akademicki Zespół Pieśni i Tańca Uniwersytetu Łódzkiego "Kujon”, Studencki Zespół Pieśni i Tańca Politechniki Rzeszowskiej "Połoniny”, Zespół Pieśni i Tańca „San”. Zespół Pieśni i Tańca „Rzeszowiacy”. Wśród moich wychowanków są również choreografowie, prowadzący swoje zespoły, którzy ukończyli kursy choreograficzne, a muzycy z kapeli grają w kapelach przy studenckich zespołach.
Co w Pani pracy jest najważniejsze?
Sens wykonywanej pracy i możliwość pozostawienia śladu po sobie. Folklor i zespół to 34 lata mojego życia. Przesiąkłam do szpiku „ludowizną” i wciągnęłam w folklor moje prywatne dzieci i wielu byłych członków zespołu. Jeżeli moi tancerze wykonują układy taneczne uśmiechnięci, to w moim serduchu też tryska radość, bo wiem ,że dzięki mnie są naprawdę zadowoleni, a każdy występ „Chorzelowiaków”, to dla mnie wielkie przeżycie, bez względu na rangę danego wydarzenia. Zdobyte nagrody, a jest ich sporo, to satysfakcja z trudu, jaki ponoszę pracując z tak wspaniałą grupą jak ZPiT „ Chorzelowiacy” wraz z towarzyszącą kapelą.
Dodam na koniec, że z Centrum Kulturalnym w Przemyślu związana jestem od 2011 roku. Uczestniczę wraz z moimi tancerzami we wszystkich szkoleniach tanecznych i zawsze jesteśmy usatysfakcjonowani wiedzą zdobytą na nich. Spotkanie z Panią Alicją Haszczak i wspaniałą, serdeczną i sympatyczną kadrą Centrum to najmilsze wspomnienia. Od 9 lat jesteśmy uczestnikami Międzywojewódzkiego Przeglądu Dziecięcych Zespołów Tańca Ludowego „Taneczny krąg”, rozpoczynaliśmy jeszcze w Przemyślu, potem przez wiele lat w Przeworsku. Tak los układał nasze powodzenie, ze wyjeżdżaliśmy zawsze od Państwa z nagrodami, zajmując miejsca na podium. Ogromną sympatią darzymy „Gacoka” wcześniej Regionalny Przegląd Zespołów Tańca Ludowego, obecnie Podkarpacki Festiwal Zespołów Tańca Ludowego, na których to przeglądach, też zaznaczaliśmy swoją bytność otrzymanymi nagrodami od I do III miejsca. Jestem pewna, ze atmosfera panująca w Przemyślu, Przeworsku i Gaci, to niepowtarzalny moment naszej artystycznej działalności i duży wkład w zdobywaniu naszych osiągnięć.
Dziękuję za rozmowę.