• Slider 837
  • Slider 834
  • Slider 815
  • Slider 795
  • Slider 842

Z poezją przez lato

 

Mile wspominając "Wieczór z poezją" (patrz relacja), podczas którego przywitaliśmy w Klubie "Piwnice" kalendarzowe
lato, pragniemy zachęcić Państwa do przeczytania wierszy podkarpackich poetów poświęconych tej pięknej porze roku.

 

IWONA DATA

letnia noc


letnia noc jest za krótka zbyt ciemna
ciszę przetnie czasem krzyk ptaka
letnia noc jest upojna przyjemna
i odurza nas zapach lata

księżyc  cicho po niebie  się skrada
chciałby przebić się przez firankę
chciałby zajrzeć tu lecz nie wypada
zrobić taką nam niespodziankę

noc gwiazdami niebo pięknie złoci
w dali dają swój koncert świerszcze
i zakwita kwiat jednej nocy
kroplą rosy spływa do serca

 

 

moje Bieszczady


Już w Bieszczadach dzień dogasa,
słońce wolno spać się kładzie,
i ostatnim swoim halsem
żegnają nas białe żagle.

A przy kejach już  spętane
zasypiają cicho cumy
i wieczorna ciepła bryza
nasze twarze wnet otuli.  

Księżyc srebrem niebo wita,
wiatr cichutko gra na wantach,
A do snu nas ukołysze
ulubiona nasza szanta.

 

 

JÓZEFA KORNAGA

zakwitły akacje

Już lato do nas zawitało
i pogodą darzy,
piękne zamki zbudowało
na złotym piasku plaży.

Kwitną żółte kaczeńce,
miętą pachnie wkoło-
czegóż nam
potrzeba więcej,
gdy ptaki śpiewają wesoło?

A po błękitnym niebie
suną bieluchne
obłoki,
przy drodze stara wierzba czesze
swe srebrne loki.

Wiatr zielonej kalinie
kokardy w warkocze wplata.
Płynie piosnka gdzieś w dolinie
o urodzie lata.

W parku przy alejkach
zakwitły akacje.
Mówię: lato jest piękne...
I wiem,że mam rację.



wakacje

Szumią kasztany,
pachną akacje,
wiatr niesie piosnkę wesołą
Już zaczęły się wakacje-
echo powtarza wkoło.

Weź do plecaka
uśmiech,piosenkę
i śmiało ruszaj przed siebie,
trzeba odwiedzić warszawską Syrenkę,
policzyć gwiazdy na niebie..

Wśród drzew rozbijemy zielone namioty
-staną się naszym domem.
Popłynie śpiew gitary o tym,
jak nam tu
wszystko znajome.

Gwiaździste niebo,
trele ptaków,
echo puszczy cienistej
i melodyjny szum wiatraków-
dary naszej ziemi ojczystej.

 

 

 

STEFANIA KLUKIEWICZ-BIGOS

noc świętojańska


Jest taki czas co roku,
Taka jedna noc,
Pełna dziwów i uroku.
Ma niezwykłą moc.

Trzeba tylko o północy
Znaleźć się przy Sanie,
Pamiętając, że tej nocy,
Co kto chce –- dostanie.

Jeśli w noc tę baba stara,
Leciwa matrona,
Nad San dotrzeć się postara,
Odmłodzi się ona.

Gdy dziewica stanie
We wianku nad rzeką,
Wianek jej po Sanie,
Popłynie daleko.

A jeżeli starszy pan,
Straciwszy moc męską,
W noc tę uda się nad San,
Nie zhańbi się klęską.

No a jeśli dziewczę młode
Chce poślubić kawalera,
Niech wybierze się nad wodę,
Tam znajdzie frajera.

Gdy dziewczyna chłopaka
Odtrąca, odpycha,
Nad Sanem w nocy taka,
Do niego powzdycha.

Ludziska kochane!
Gdy czegoś pragniecie,
To w tę noc nad Sanem,
Wszystko dostaniecie.



oblicza lata

Wiosna miejsca ustąpiła latu.
– Swoje rządy wprowadzę ja tu,
Rzekło lato i jak powiedziało,
Tak też słowa dotrzymało.

Ostro się wzięło do roboty.
Kolor zbóż zmieniło na złoty,
I zielone już odtąd nie były.
A kwiaty, co w zbożu się kryły,
Z daleka widoczne się stały,
Bo pięknych kolorów dostały.
Kąkole, maki, bławaty,
Odziało lato w barwne szaty.
Rozgościło się ono na polach,
Bo taka jest jego rola.

Pozmieniało też sady, ogrody,
Według własnej ubrało je mody.

Lato wiele zmian wprowadziło;
Dnie wydłużyło, noce skróciło.
Słońce w górę posłało wysoko,
Zabroniło zasłaniać obłokom.
Żar z nieba lać nakazało,
By co żyje, w słońcu się grzało.

Czasem lato trochę się gniewa,
Lub kapryśne nastroje miewa.
Gdy nerwy puszczą latu nieco,
Wtenczas z nieba pioruny lecą,
Sypie gradem lub młóci deszczem,
Aż ziemię przechodzą dreszcze.
Rzadko, chociaż i tak bywa,
Że się wiatr gwałtowny zrywa,
Ściąga dachy, łamie drzewa.
Tak jest, gdy bardzo się gniewa.

Lecz za lato bądźmy wdzięczni Bogu,
Bo piękne jest ono na ogół.

 

 

ANNA GOŁOJUCH

lipa

Gdy się czerwiec kończył
Kwiaty..., raczej większość
Dały już swój popis
I zaczęły więdnąć

Oczywiście jaśmin
Chociaż pachniał pięknie
Wypachniał się w maju
Teraz jeszcze więdnie

I tak po kolei
Rzec by można kwiecie
Wiosną dało popis
Przekwitając w lecie

 Tylko jedno drzewo
 Najstarsze w ogrodzie
 Całe stoi w pąkach
 Wygląda najmłodziej         

Mądre, stare drzewo
Karty tu rozdaje
Kwitnie właśnie wtedy
Gdy ogród przestaje.

 

lato

Wśród łąki jaskry błyszczą na żółto
Tak jakby były lakierowane
Trochę źdźbeł trawy miotełkowatej
Gdzieniegdzie powojem zielono splątanej

A na wysokich brzegach wzdłuż drogi
Pachną poziomki niesamowicie
Dalej pod lasem słoneczna polana
Macierzankowa w pełnym rozkwicie

Pierwiosnka i trznadla słychać gdzieś blisko
A w leśnych drzewach dzięcioł i wilga
Wiele by jeszcze mówić jak ptaki
Śpiewając, na wietrze rozłożyć chcą skrzydła

Ożywić można się kroplą wody
W wąwozie strumyk wesoło pluska
Odbija płatki niebieskich kwiatków
Co twarze schylają w kierunku lustra

Gdzieś motyl frunie, gdzieś ważka leci
I cicho brzęczą pszczoły przy pracy
Jeśli byś szukał gdzieś Bożej ręki
Na łące najprędzej Ją możesz zobaczyć

Ona radośnie się troszczy od rana
O wszystkie skrzydełka i każdy kwiat
Kołysze trawę lekkim powiewem
W każdej sekundzie stwarzając świat.

 

 

MARIA MARKIEWICZ

samotna róża

Samotna Różo
w naszej dolinie
woń Twa urocza
do nieba płynie.

U stóp Twych woda
szemrze szeleści
spokojna fala
brzegi tu pieści.

Wieczorem sennym
w blasku księżyca
migoczą cudnie
Twe piękne lica.

Dla Ciebie echem
rajska muzyka
z góry do dołu
gdzieś się przemyka.

Samotna Różo
rosą skąpana
żyjesz nad Sanem
chwalisz tu Pana.

Z dala od ludzi
rośnij milcząca
nad Tobą ptaki
mówią do słońca…

 

nie zapomnij

Nie zapomnij - wschodu słońca
mgły jak płótno lniane.
Rosy dotyk delikatny chłodem
dłoni - ciepło zawsze kochane.

Nie zapomnij - żaru nieba
piasku drobnego pod stopami.
Brązu na odkrytych plecach
zieleń - miłość między nami.

Nie zapomnij - nocy cienia
gwiazd co zawsze świecą.
Marzeń nigdy niespełnionych
ćmy - do lampy lecą.

Nie zapomnij - serca bicia
szeptu ust do ucha.
Spojrzeń w oczy kolorowych
człowiek - nie zawsze słucha.

 

 

 

EWA NUCKOWSKA-SEMKO

lato

Lato złocistą włożyło koronę
z promieni ciepłych misternie splecioną
siedząc na łące w ziołach zagłębione
i nowe pąki kwiatom otwierając

Uśmiech posłało motylom przelotnym
pasikonikom skrzypce nastroiło
farb kolorowych trochę tęczy skradło
skrzydła kraśnikom w kropki malowało

Spojrzało w niebo na stada obłoków
które się pasą w ciszy na błękitach
biedronkę w podróż wysłało daleką
a pszczołom pyłek dźwigać pomagalo

Wreszcie zasnęło pod liściem łopianu
pośród świec białych wonnych podkolanów
bo  kołysankę mu chórem szeptaly
by rankiem zbudził je rosą dzień młody

 

anioł łąkowy

Tasiemką ścieżki krętą i nierówną
przez Matkę Ziemię niedbale rzuconą
wśród traw wysokich szelestów i śpiewów
anioł szedł bosy w zielonej sukience

Skłonił się łące zdumiony szeptami
i zapachami ziół oszołomiony
aż się zachwycił barwą karminową
maków tańczących przy polnym kamieniu

Wiatr mu potargał splecione warkocze
i splątał włosy z miętą i szałwiami
a śmiech anielski promykiem radości
do tańca porwał trzmiele i motyle

Anioł świetlisty łąką urzeczony
idzie wciąż dalej po kwiatów bezkresy
a z dłoni jasnej wypuścił skowronka
który że śpiewem odleciał w błękity

 

 

TERESA PARYNA

koleiną dzieciństwa

Brukiem nieba,
Wielkim Wozem,
na przełaj przez gwiazdozbiory,
z kopyta
aż posypie się gwiezdny pył…
Jedna narowista –
przyciąć taką
batem komety,
zakląć, zaczarować,
ściągnąć cugle wiersza –
o trzeciej nad ranem
wszystko jest możliwe…
Koleiną dzieciństwa
odjechać w pejzaż zaprzeszły,
w zapatrzenia Ojca,
w lwowski zaśpiew Matki.
Może jeszcze raz
na omszałym ganku
bury kot
napręży się jak tęcza
i zapachną wianki
oktawą czerwcową.

 

spacer nad Sanem

Pierwszy rumieniec jarzębin
odsłania pełnię lata.
W działkowych sadach
dojrzewa soczystość wiśni.
Młode ptaki
odkrywają skrzydlatą wolność
na autostradach nieba.
Między łozinami
wyzłaca się wrotycz,
pachnie krwawnikiem i miętą.
Z podmiejskich pól
wiatr niesie zapach siana
i słodki smak dzieciństwa.

W oddali miasto rozpisane
na ułamki wieków,
na gamę pasteli,
drga w rozgrzanym powietrzu.
Wysoko na Zniesieniu
błogosławiąca dłoń Chrystusa
rozsiewa bezpieczeństwo i spokój.

Zaglądam w oczy niebu.
Rozmawiam z rzeką.
Pęk dzikiej róży
nachylam do wiersza…
Jutro też tu przyjdę.
Przyniosę memu miastu
znak wzruszenia.

 

Tadek harmonista

Kiedy zapada letnia noc
wychodzi na dach i gra
czule pieszcząc klawisze.
To, że nie każdy go zna,
to i nie każdy go słyszy.

Ma twarz sąsiada Tadka,
co lubił grać i pić  
(do dzisiaj nie wiem co bardziej).
I słabość miał
do małej czarnej z dużym biustem,
o karminowych ustach.
Wyśmiała go któregoś dnia mówiąc:
-  puknij się w głowę!
Choć we wsi za nim szalały
panny, mężatki i wdowy.

Czasami klął gdzieś w otchłań nocy,
w sczerniały krzak leszczyny
aż księżyc – stary romantyk
robił zgorszone miny.

Nagle odszedł
Bóg jeden wie gdzie.
Żal po nim do dzisiaj trwa.
Lecz gdy zapada letnia noc
on ciągle gra i gra.
A gra prześlicznie…

 

 

 

MAGDALENA PODOBIŃSKA

maki 
                               

wzięłam jego miłość
przykryłam się nią
i zasnęłam

śniła mi się łąka
pełna maków

małe czerwone serca
bijące w rytm świerszczy

i te niebieskie oczy chabrów
świdrujące i jedocześnie kojące

ciepło mi teraz
jestem pobudzona
do życia


truskawki

jest czerwiec
siedzę na balkonie
z koszykiem pełnym truskawek
biorę  je do ust
jedną po drugiej
jem
tak powoli jak to tylko możliwe
bo każdy kęs to inne wspomnienie
cenna krótka chwila
subtelny dźwięk
wielka rzecz
każdego roku jest tak samo
a to oznacza że się starzeję
naprawdę starzeję
pocieszeniem jest to
że im bardziej gorzki jest ten fakt
tym truskawki mają słodszy smak


letni czerwcowy dzień

letni czerwcowy dzień
pachniał poziomkami
a poziomki wspomnieniami
przechowywanymi skrycie
w spiżarni serca

mimo upływu lat
ty i ja w środku
jesteśmy prawie tacy sami
stoimy pośrodku boru
jak ten Janek z pustymi kobiałkami
czekając na Jagodowego króla
i panią Borówczynę

jeszcze czasem wierzymy w bajki i cuda

i dlatego cię kocham


lipiec

moja beztroska
bosa dusza
wyleguje się
na złotym piasku

jest lipiec
rumiane lica
zdradzają wielkie pragnienia

ptaki świergoczą
zaplątane w zielone włosy
które lśnią jak trawa

odważnie
wystawiam na słońce
nasze marzenia

musi się udać
dni są teraz długie


pejzaż wiejski

pokażę ci dziś
moje płócienne myśli
rozmazane na niebie
kłębiaste nostalgie
i przejmujący błękit
lato z radiem
radio z latem
pszczoły bzyczące do obiadu
jabłka i pomidory dojrzewające na oknie
tu był ten dom
tu stał ten stół
cztery drewniane nogi
w kolorze jasnego orzecha
zachwiałam się
czy bosa krzątanina wokół błahych spraw
to teraz nasz cały świat?
krok do przodu dwa do tyłu
grząskie piaski
soczyste łąki
kłujące snopki
i jeszcze ten babciny
ręcznie tkany chodnik
którym owijam całą siebie
jak w bezpieczny kokon z dzieciństwa
melancholijnie przetaczając się
po mglistych wspomnieniach

 

 

HALINA PUSIO

lato czeka...

Przybiegło lato wielkimi krokami
Stoi i czeka cierpliwie za drzwiami
Na klamce czuję oddechy gorące
Zaraz otworzę - niech wejdzie ze słońcem
Niechaj rozpali żarem swych promieni
Zimne fragmenty domowej przestrzeni
A ja wybiegnę w trawy ukwiecone
Zatracę w tańcu  zmysły rozpalone

 

uzdrowisko - na wszystko

lato w pełni - błogie ciepło
cieszy każdą duszę
po pokojach zabiegowych
krążą kuracjusze
kąpiel, laser, okład, prądy,
lampy, zawijania
nastrajają wszystkie zmysły
do wykorzystania
a wieczorem, gdy muzyka
popłynie do ludzi
chore nogi wprost cudownie
do tańca pobudzi
zaś bankomat - niewzruszony
wciąż pełen podniety
od łykania kart płatniczych
rośnie mu apetyt
no i pora się pakować
powrót bardzo bliski
od przeróżnych bibelotów
pękają walizki

 

 

ŁUCJA WISZLAŃSKA

letnia fatamorgana

Gorące powietrze drży,
cisza dotkliwie dzwoni
śpiewem cykad,
ciepło dotyka,
obejmuje wszystko.
Krąży pozornie bez celu motyl,
brzęczy leniwie pszczoła,
las skupiony wewnętrznie śpi.

W rozpalonej oazie ciszy południa
jestem jedynym człowiekiem.
Przesypuję piasek przez palce
leniwie, oszczędnie myślę.
Ktoś krzyczy,
ktoś idzie ku mnie,
podchodzę, biegnę,
wyciągam ręce,
trzymam przez chwilę,
przytulam marzenie
T o  l e t n i a  f a t a m o r g a n a.

 

***

Och, cisza! Lubię ciszę...
Ona mnie zawsze ukołysze.
Ja mogę iść, na jawie śnić,
a ona uśpi serca bicie,
słowika śpiew i żabi chór...
Jak sennie, jak leniwie...
Myśli spijają sok z akacji...
Więc to już czerwiec, czas wakacji,
beztroski letniej czas!
Hej, ciszo, kołysz nas!
Hej słońce, ogrzej nas!


Powrót>>>>

  • Biesiada TeatralnaOgólnopolski Festiwal Kapel Folkloru MiejskiegoKarpackie Biennale Grafiki Dzieci i MłodzieżyJazz bez

  • Budynek przystosowany dla osób niepełnosprawnych

Copyright © 2021 Centrum Kulturalne w Przemyślu | Wszelkie prawa zastrzeżone